W połowie lat sześćdziesiątych, przyszły wirtuoz fortepianu, Keith Jarrett, trafił do Nowego Jorku. Tutaj w klubach zetknął się ze zbuntowanymi bitnikami spod znaku Allena Ginsberga i jazzem. Dość szybko zauważył go Miles Davis i rozpoczęła się od 1969 roku dwuletnia współpraca. Jarrett nie był jednak zapalonym entuzjastą elektronicznego brzmienia zespołu wspaniałego trębacza. Odszedł, bo zawierzył instrumentarium akustycznemu, które ma w sobie nieodkryte, niemierzone możliwości. I przy skromniejszych środkach ekspresji więcej w nich refleksyjności i więcej subtelnej poezji. Przede wszystkim poezji.
Ten artysta jazzu wydaje w 1975 roku „The Koln Concert ” z niezwykłą, genialną muzyką. Wciąż jej słucham i nie sądzę, żeby kiedykolwiek przyszło jakieś znużenie (Bezik też te nuty uwielbia). Jego fortepian, wśród pomruków i aplauzu publiczności, wygrywa szmery strumienia, wielkomiejski zgiełk i podążanie mężczyzny za krokami ukochanej kobiety , tęsknotę i przemożne pragnienie miłości. Jego liryzm przynosi też inne skojarzenia muzyczne. Z grą Bo Stensona na „Dansere” Jana Garbarka i z „My song”, „Luminessense” – te płyty romantyk z kraju fiordów nagrał właśnie z Keithem Jarrettem – z rockowymi brzmieniami francuskiej grupy Aaron i Tori Amos.
Miewam także literackie odniesienia do koncertu w Koln. Często, może ze względu na podobieństwo nazwisk, do wierszy znakomitego Randalla Jarrella z tomu „Mężczyzna spotyka kobietę”. A są w nim wersy szeptane i wykrzykiwane przez tą muzykę : „Jest we mnie jakby odciśnięta/ Ta postać do której biegnę, dziwna,/ Zapierająca dech sylwetka, ona szepcze : „Jestem twoja, bądź mój”. Tak, Jarret i Jarrell pojawiają się obok siebie. Co ciekawe, poeta odszedł z tego świata dziesięć lat przed tym koncertem.
Podobne nastroje, tropy i wersy odnajduję również u tego pianisty – połączył barok i be-bop z poezją-
w „Dark Intervals” i następnych albumach. Nękany depresjami wywoływanymi przez chorobę, Keith Jarrett ostatnią płytę „Testament” wydał w 2009 roku. Mam nadzieję, że wirtuoz z Allentown w Pensylwanii jeszcze niejednokrotnie zadziwi urodą nowych utworów.