W ostatnich tygodniach skupiłem się na problematyce Holocaustu, co nie jest zabiegiem nadto anachronicznym w kontekście ostatnich wydarzeń na Węgrzech i żądań przywódców Jobbiku, żeby władze przedstawiły listy Żydów, którzy wpływają na życie publiczne nad Dunajem. W każdym razie dotknąłem jedynie pokaźnego gmachu wiedzy o zagładzie, tworzonej dzięki literackim świadectwom Tadeusza Borowskiego, Jeana Amery’ego (doskonałe eseje ze zbioru „Poza winą i karą”), Primo Leviego (o piekle Auschwitz w „Pogrążonych i ocalonych”), Elie Wiesela czy Imre Kertesza. Co ciekawe i równocześnie pogłębiające tragizm tej prozy, tylko dwaj ostatni nie zakończyli życia śmiercią samobójczą. Niejako odchodząc od tej tematyki sięgnąłem po raz kolejny po książki akademika z Olsztyna i jednego z najciekawszych polskich pisarzy – Mariusza Sienkiewicza.
O jego powieści „Miasto szklanych słoni” wspominałem; tragigroteskowa rzeczywistość, w której na seansach spirytystycznych wywołuje się ducha Władysława Gomułki, a kobiety kupuje się w sklepie wprost z haków niczym u jakiegoś rzeźnika. Na mnie jednakże większe wrażenie robi jego wcześniejsza książka „Rebelia”, bowiem w niej prześmiewca z dalekiej Warmii, prócz pamfletu na dzisiejszą dyktaturę młodości, przedstawił także wizję -karykaturalna i nieco gorzką – być może niedalekiej przyszłości.Ta proza opowiada o świecie zdominowanym przez „młode twarze”, jawiące się wszędzie niczym „święte obrazy”. Na margines zostają zepchnięci zarówno dobiegający trzydziestki bohater Błażej Pindel, jak i energiczni staruszkowie, którzy dokonują na niego zamachu. Ciężki cios siekierą zadaje mu babcia Roskolcia, co może budzić skojarzenia z Dostojewskim , ale też stan pomroczności jasnej Błażeja może nasuwać inne paralele np. z Kubrickiem. W końcu sponiewierany i porwany dociera pod eskortą na dziwną wyspę, na której starcy zajmują się mumifikowaniem młodych ciał. Jest to totalitarne królestwo Wielkiego Bobasa, dozorowane przez agresywne monstra młodości; dziewopłców i chłopczynki, co również można traktować jako metaforę psychologicznej zamiany ról i „mężczyżnienia” kobiet, „kobiecenia” mężczyzn w dzisiejszych czasach.
Pandel znajdzie się na wyspie starców, dziwacznych tetryków, izolowanych od reszty szaleńców, którzy z rozbrajającą szczerością informują, że „Gawiedź poza wyspą dostała niezłego fioła”. Chodzi o to, że chcą być wiecznie młodzi, i poszukują „części zamiennych”, na przykład bardzo teraz popularnych piersi – nastoletnich, jędrnych, dużych i pysznopełnych, które starcy dostarczają z istniejącej na wyspie „ciałospiżarni”. To jest ich twarda waluta, lepsza i pewniejsza niż pieniądz i złoto. Z czasem jedna z kobiet rodzi „bezsisiorka”, dziecko niejasnej płci, dochodzi w jej obronie do starczego buntu, szaleńczej rebelii. Jako „wybraniec”, przyszły Kolumb „starego świata”, naznaczony mistycznym uderzeniem siekierą, na jej czele ma stanąć właśnie Błażej Pindel. Starcy próbują, w imię prawdy, przeciwstawić się rzeczywistości ustawicznego botoksu i liftingu. Zachłannej i terroryzującej wszystko, co poza kręgiem młodości.
Temat książki Sienkiewicza został w tym momencie jasno sprecyzowany. „Rebelia” to pamflet na dyktaturę młodości, na ładny i pusty uśmiech, buzię bez zmarszczek i na powszechne, głupie i infantylne, świadczące o cofnięciu umysłowym, przekonanie, że trzeba i należy być pięknym i szczęśliwym. Narracja jest prowadzona karykaturalną, grubą kreską, nie ma tu psychologicznej „bebechowatości” ani zgrzebnego realizmu, bo przecież to jest konwencja pamfletu. Groteskową aurę powieści podkreślają przewrotne aluzje i kpiny np. z „Ody do młodości”. Pisarz tworzy swoistą mitologię starości, coraz częściej traktowanej jako niewygodne tabu, spychanej w krąg samotności, do zaułków, zakładów i hospicjów. Przeciwstawia się aroganckiej i brutalnej młodośći, dając tym samym początek kulturowej rebelii, której nie powstydziłby się piszący „Tango” Mrożek czy inni apologeci starego świata.
Marek Sienkiewicz, Grudzień 2012