Archiwa tagu: Marek Sienkiewicz „Gustaw Herling-Grudziński: z nocnego świata”

Gustaw Herling-Grudziński: z nocnego świata

Zdarza się, że z braku czasu lub zwykłego lenistwa, przeglądam książki o zacięciu aforystycznym w rodzaju „Lapidarium VI” Ryszarda Kapuścińskiego lub wertuję publikacje co znamienitszych diarystów, szukając jakichś intelektualnych błysków czy nawet iluminacji. Po lekturach „Dzienników” Gombrowicza i fragmentów ” Notatnika nieśpiesznego przechodnia” Jerzego Stempowskiego, w coraz większym stopniu przekonuje mnie do siebie Herling-Grudziński „Dziennikiem pisanym nocą 1971-1972” i następnymi dziennikami.

Dziennik Herlinga niewątpliwie różny jest od wszystkich innych znanych mi dzienników pisarskich. Zresztą, za sugestią pisarza, zwano go kroniką czasu. Najistotniejsze jest to, że nie jest to dziennik intymny, lecz doraźny, publicystyczny, skupiony na zgłębianiu fenomenu totalitaryzmu, który pisarz najczęściej utożsamiał z imperium zła pewnego generalissimusa o gruzińskich rysach, jego antenatami i kontynuatorami. To próba manichejskiego widzenia świata przy całym sceptycyzmie i laickim egzystencjalizmie, jaki wyznawał zięć słynnego myśliciela Benedetto Croce, mieszkając do końca życia w słonecznym Neapolu. Przecież to on w „Dzienniku” głosił, będąc w sprzeczności z swoim ateistycznym wyznaniem wiary, że w ekstremalnych warunkach Gułagu, człowieczeństwo potrafili zachowywać jedynie ludzie głęboko wierzący w Boga. Nawet jeśli w tym koszmarze wydawało się, że On ich opuścił.

W „Dzienniku pisanym nocą” manichejski pisarz jest banitą, uciekinierem z rutyny dnia powszedniego i zagłębia nas w noce pełne refleksji. Lżej na duszy, kiedy wiemy, że był ktoś, kiedy śpimy, rozkoszując się w snach codzienną porcją miałkości i głupoty, kto zapraszał do misterium nocnego czuwania i przypominał nieznane nam lub zapomniane prawdy. Choćby tą, że człowiek myślący, intelektualista, powinien liczyć się z tym, że na zawsze zostaje wygnany z raju zadowolenia, a kto „gromadzi wiedzę, to gromadzi ból”, że winien zawierzyć niepewności i moralnej, intelektualnej podejrzliwości wobec filozofii, etyki, religii i przede wszystkim historii. Pisanie Herlinga-Grudzińskiego to zmaganie się z kruchością i ulotnością życia. Egzystencjaliści, m.in Jean Paul Sartre nauczyli nas, że wszystko, co człowiek może osiągnąć w grze z życiem, to pamięć i wiedza.” Dodajmy: wiedza niepewna, zmienna, ulegająca erozji. „Dziennik” o tyle jest świadectwem triumfu pisarza, że potrafił on swoje zmagania z losem i refleksją nad marnością ludzkiej egzystencji, przetworzyć w zajmujące artystycznie i filozoficznie dzieło.

W czasie nocnych egzorcyzmów literackich, pisarz przywołuje zmory i zjawy komunizmu, czyli „samopożerającej się ideologii”. Cienie, fantomy z bliższej i dalszej przeszłości mieszają się ze sobą i nawet konfrontują. Sugeruje, że dopiero po samobójstwie żony Nadieżdy Alliłujewej, Stalin stał się demonem nikczemności, wspomina o fenomenie związku Osipa i Nadieżdy Mandelsztam, zamordowanych w okresie wielkiego terroru Borisie Pilniaku i Izaaku Bablu, o bolesnych doświadczeniach Sołżenicyna i Bułhakowa. Przy okazji, autor odziera z kłamstwa humanizmu wszystkich propagatorów Świetlanej Przyszłości, dla których człowiek nie jest celem, a jedynie środkiem do celu. Pisze „Krew przelana w imię sprawiedliwości nie przynosi światu niczego z wyjątkiem krwi”. W tym miejscu przypomina o rzeczy tak oczywistej (trzeba wciąż o niej przypominać), że jest Dekalog i prawa wypisane na Kamiennych Tablicach.

Herling-Grudziński jest szczególnie rygorystyczny, kiedy pisze o pokoleniu polskich pisarzy, których zwabił socrealizm i odmęty stalinizmu. W dzienniku nie stosuje wobec nich taryfy ulgowej i konsekwentnie odmawia im wszelkich motywów wyższych w działaniu na rzecz Stalina, Bieruta i ich całej szatańskiej świty. Krytykuje bezpardonowo Marię Dąbrowską, Czesława Miłosza za „Zniewolony umysł”, jakoby „przesadzony i przeteoretyzowany”, o samobójstwie Borowskiego pisze bez cienia współczucia. „Jego samobójstwo nie było męczeństwem, lecz wyzwoleniem”. Zatem chociażby na tym przykładzie widać, że bezkompromisowa, manichejska moralistyka „Dziennika pisanego nocą” jest daleka od otwartej, wielowartościowej, wielopłaszczyznowej  i pełnej subtelnych niuansów moralistyki jego prozy.

„Dziennik pisany nocą” ukazuje nam innego Herlinga-Grudzińskiego, aniżeli znany nam autor „Innego świata” czy opowiadań „Wieża”, „Gasnący Antychryst”. Z doświadczonego sowieckim terrorem egzystencjalisty, który dopuszcza możliwość relatywizacji i względności wszelkich pojęć i rzeczy, zmienia się w piewcę manicheizmu i taka jest w istocie metafizyka jego dzienników.

Copyright by Marek Sienkiewicz, 2012