Jarosław Marek Rymkiewicz: o wszechklasycyzmie (4)

Rymkiewicz jest rozkochany w baroku i wręcz obsesyjnie powraca w twórczości do tematu śmierci. „Thema regium” to tytuł jednego z członów kompozycji Jana Sebastiana Bacha „Das musikalische Opfer”, ułożonej w 1747 roku na życzenie króla Fryderyka II i jednocześnie tytuł tomu, który został wydany w 1978 roku przez poetę i ugruntował jego pozycję wszechklasyka. Tom jest całkowicie poświęcony „próchnieniu i prochowi”, a więc traktuje o tematyce iście królewskiej.

Jednakże „Thema regium” to znacznie więcej, aniżeli królestwo jednego tematu; to absolutna kraina śmierci. Jest ona podmiotem i przedmiotem spostrzeżeń, refleksji i reminiscencji poety. Wprowadza on w tym zbiorze do utworów jako bohatera metaforyczną figurę księdza Baki. Obecność tego wzorca poetyckiego nie jest przypadkowa; jezuita Józef Baka, autor osławionych „Uwag o śmierci niechybnej”, inspiruje Rymkiewicza nie tylko językiem, ale i światopoglądem, z którym poeta także czasami polemizuje. Raz po raz, idąc śladem jezuity, twórca „Thema regium” skłania się w stronę pastiszu, groteski i makabreski, niemalże delektuje się bakowskimi egzemplifikacjami śmierci. I występuje przy tym podobna ekspresja obrazów. U Baki:” Śpisz długo/ Śmierć sługą/ Pościele w popiele ” A Rymkiewicz: ” Ledwie na krześle siądę ono w proch się sypie/ Jeszcze mi w brzuchu burczy a już po stypie…” ( Nagrobek księdza Baki”)

Można w tomie dostrzec też różnice między Rymkiewiczem a jezuickim apologetą śmierci. U Baki śmierć była upersonifikowaną kostuchą i „dusiła jak kot”, brała „panienki w trumienki”, a życie to „rop zdrój”, „much rój”, ale „Łaska Boska grunt”. Ludzka marność kończy się u Baki wraz z doczesnością. U Rymkiewicza dopiero tutaj zaczyna się tragedia, albowiem trudno mu uwierzyć w biblijny mit o zmartwychwstaniu, wieczny żywot w niebie. Raczej bardziej ufa rozkładowi, butwieniu, gniciu. Szukając jednak idei porządkującej absurd śmierci, dociera do sprzeczności między śmiercią i czasem. Bowiem akt odejścia z tego padołu zapewnia cykliczną ciągłość materii, jest równoznaczny z „rozbiciem klepsydry” i umożliwia ciągłe budzenie, zmartwychwstanie zmarłych: „Zapytaj o zmarłych pokąd jeszcze żyją/ Pokąd w twojej łazience jeszcze oczy myją” („Zapytaj o zmarłych…”) A więc to zmarli nas tworzą i dzięki temu są żywi. Dla ich żywotności nie jest potrzebna wiara w życie pozaziemskie, w łaskę zbawienia.

Od momentu wydania „Thema regium” poeta całą twórczą inwencję skupia na ujmowaniu tematyki śmierci i związanej z nią eschatologii w najróżniejszych wariantach. Poświęca tej problematyce „Mogiłę Ordona” i tom „Moje dzieło pośmiertne” z 1993 roku. W tej książce Rymkiewicz zawęża perspektywę istnienia, czyniąc jego jedynym kryterium – śmierć i podobnie jak kiedyś Heraklit przekonuje, że jesteśmy bardziej śmiercią, aniżeli życiem: „Lecą przez ciebie suche owady i liście/ Jakaś przyszłość cię widzi ale raczej mgliście…” („Duchu nicości”). Jeżeli wszystko podlega władzy śmierci, to wszystko wobec niej jest równoważne i równowarte; człowiek i rzecz, słowo i pojęcie. To wszystko jest „bytem ku śmierci”- niczym więcej ani mniej. W naszej rzeczywistości – zdaniem poety – śmierć jest realniejsza i prawdziwsza od życia; logiczną konsekwencją tego stanu rzeczy jest to, że „niczyje” stają się słowa, natomiast czyny są pozbawione większego znaczenia. Być może jedynie sztuka daje jakąkolwiek gwarancję zmartwychwstania i wieczności: „Niczyjej czaszce śnią się jeszcze sny niczyje/ Jest taki trup co umarł i jest który żyje” („To jest pojęcie krzesła”) Jedynie dzięki wierszom, powieściom czy obrazom możemy być „trupami które żyją”.

Copyright by Marek Sienkiewicz, 2012

Dodaj komentarz