Uświęcanie zbrodni

Rewolucja moralna Friedricha Nietzschego wbrew intencjom wielkiego filozofa, powołującego się na „arystokratycznego ducha polskiego”, doprowadziła do relatywizacji norm moralnych, podważania obiektywnego istnienia dobra i zła. Twórca „Ecce Homo” i jego epigoni na przekór sobie stworzyli filozoficzne uzasadnienie dla występku i zbrodni. Zbrodnię zaczęto traktować jako wyraz buntu przeciw „moralności niewolników” i afirmację prawdziwej natury jednostki. Krok dalej poszedł jeden z duchowych uczniów Nietzschego, francuski pisarz Andre Gide w „Lochach Watykanu” w 1914 roku. Jeden z bohaterów powieści Lafcadio popełnia zbrodnię bez motywu; wyrzuca z pędzącego pociągu przypadkowego i zupełnie nieznanego sobie człowieka. Od tej pory jednym z wielu nurtów tematycznych w literaturze i sztuce będzie tzw.zbrodnia bezzasadna, związana z etosem wolności i niezależności człowieka.

Po drugiej wojnie wielkim głupstwem byłoby, przy okrutnym szaleństwie Shoah, dyskutować nad względnością moralności. Jednak do zbrodni utożsamianej z kaprysem, chwilową zachcianką, nawiąże dość szybko w „Obcym ” Albert Camus; główna postać i narrator Marsault zabija na plaży właściwie bez powodu Araba. To wydarzenie pozwala mu przezwyciężyć absurd istnienia, które jest tylko, jak mawiał Heidegger, egzystencją ku śmierci. Z niebezpieczeństwa tej drogi zapewne zdawał sobie sprawę Rafał Wojaczek; nawiązywał przekornie do Camusa, pisze brutalnie w „Piosence odwrotnej strony medalu”: „Więc pogrzebacz rozgrzej w piecu /Ból zadawaj nie obiecuj/”. Ostatnie lata w literaturze i sztuce to już wręcz apologia bezzasadnej zbrodni. Wszak zło jest bardziej interesujące, budzi przerażenie, ale też ogromną, nienasyconą nigdy w pełni ciekawość. Ironicznie ten trend kulturowy potraktował Oliver Stone w filmie „Urodzeni
mordercy” Zabijający wszystkich jak popadnie, Mickey i Melory, to idole nowej generacji, bożyszcze tłumów i mediów w Mac-Świecie. Mniej śmieszne jest to, że w Europie nie słabnie zainteresowanie Roberto Succo.
Ten Włoch, bez żadnego powodu, zamordował kilkanaście osób. Klasyczny przypadek mordercy bez motywu i w miarę sensownego uzasadnienia. Powstają o nim dramaty, powieści, filmy. Przy okazji podejmowane są próby zrozumienia i rozgrzeszenia jego czynów. Także psychologicznego i filozoficznego uświęcania zbrodni, nadawania jej znaczenia sacrum. Można to traktować jako jeden z symptomów dogłębnego kryzysu naszego kręgu kulturowego i części elit intelektualnych.

Dodaj komentarz