Bob Dylan: zawsze wierny sobie

Dyskusja o gafie prezydenta Obamy podczas ceremonii przyznania Medalu Wolności Janowi Karskiemu, przeniosła się na podobną uroczystość, dzięki amerykańskim mediom, z udziałem Boba Dylana. Ten potomek żydowskich emigrantów z rejonu Odessy jest jednak postacią z zupełnie innej bajki politycznej i kulturowej, aniżeli nasz heroiczny emisariusz.

Robert Zimmerman, po burzliwym dzieciństwie w Duluth w stanie Minnesota szybko udowodnił, że jest w świecie muzycznym postacią niezwykłą, a wszelkie próby zaszufladkowania jego twórczości przez fanów i krytyków są z góry skazane na niepowodzenie. Zawsze chodził własnymi drogami i można śmiało twierdzić, że był i jest wierny sobie, cokolwiek by to miało znaczyć. Duży wpływ na jego postawę wywarły młodzieńcze lektury m.in powieści Jack Kerouac’a z „mitem drogi”, fascynacja poezją Artura Rimbauda i walijskiego straceńca Dylana Thomasa. Zachwyt wobec twórczości Walijczyka przyczynił się powstania pseudonimu artystycznego, potem od 1962 roku nazwiska – Bob Dylan. Konotacje literackie są niezwykle ważne w przypadku tego twórcy; pozwalają lepiej zrozumieć jego nonkonformistyczne wybory, bliskie generacji bitników i ich mentora Allena Ginsberga (przyjaźnili się z sobą).

Do tej pory nagrał ok.50 płyt i właściwie na każdej z nich można znaleźć wspaniałe teksty, które też nabierają wydźwięku politycznego i stają się „protest-songami”; wpłynął na to również dwuletni związek z Joan Baez na początku kariery. Do mnie najbardziej przemawiają te z ” Another Side of Bob Dylan ” i „Oh Mercy” z 1989 roku. Wciąż poruszające słowa z „Emotionaly Yours” i ” Rainy Day Woman”: ” Zatłuką ciebie, kiedy dobrym pragniesz być/ Zatłuką ,bo tak właśnie im się śni/ Zatłuką, kiedy zbliżasz się do domu/ Zatłuką, kiedy tkwisz tam po kryjomu”. Od „Oh Mercy’ w piosenkach coraz więcej pesymizmu, alegorycznych obrazów śmierci. Przyznam, że w mniejszym stopniu Dylan mnie pociąga jako muzyk z harmonijką ustną i jego nawiązywanie do folku, gospel, czy pieśniarzy bluesowych – Muddy Watersa i Johna Lee Hookera. No, ale to kwestia gustu, smaku muzycznego.

Za co należy cenić Boba Dylana? Na pewno za genialne teksty piosenek (pozbawione układności i banału) i krnąbrność artystyczną; nie dostosowywał się do trendów i mód, ani „ducha czasu”. Poza tym zmienił całkowicie oblicze lekkiej muzy. Piosenka popularna odwoływała się do uczuć i emocji, nie do refleksji intelektualnej. Była jedynie formą rozrywki, a nie głębszego przekazu. Bob Dylan to zmienił. Udowodnił, że piosenka może być nie tylko rozrywką, ale także wypowiadać się w najważniejszych sprawach społecznych, politycznych, egzystencjalnych. To właśnie on uczynił ją trwałym elementem naszej kultury, bo obdarował ją intelektem i …poezją. Za nim poszli John Lennon, Roger Waters i wielu innych. Trafiająca w sedno była wypowiedz ucznia Dylana – Bruce’a Springsteena (zawsze polecam wszystkim „Human Touch”):”Elvis wyzwolił nasze ciała, a Dylan nasze umysły”

Co mimo wszystko łączy Karskiego i Dylana? Błąd Obamy? Sprawy Żydów (Dylan stara się wrócić do judaizmu)?
Przede wszystkim głęboki humanizm i niechęć do jakichkolwiek form dyskryminacji i przemocy. Dążenie do prawdy.

Dodaj komentarz