Filozofia przyszłości Gabriela Marcela

Z jakiego powodu określa się Gabriela Marcela jako egzystencjalistę chrześcijańskiego ? Zapewne dlatego, że w jego filozofii obecne są zarówno zwątpienie, rozpacz ,jak i nadzieja.O ile zwątpienie i rozpacz wyznaczają egzystencjalny wymiar jego myśli, o tyle nadzieja- nade wszystko chrześcijański.

Życie tego filozofa było tak samo niekonwencjonalne jak jego antysystemowe myślenie Zajmował się nie tylko eseistyką filozoficzną, ale także – z sukcesami- dramaturgią i krytyką literacką. Od początku swojej działalności skoncentrował się na wnikliwej analizie ludzkiej egzystencji. Duży wpływ na jego rozwój intelektualny wywarł amerykański personalista Josiah Royce, można znaleźć u niego powinowactwa z myślą Wschodu, Henrykiem Bergsonem, Albertem Schweitzerem. Sławę zyskał książką „Być i mieć” (polskie wydanie w 1962 roku), a unikalnym przedsięwzięciem pisarskim Marcela był „Dziennik metafizyczny”. Po śmierci w 1973 roku w Paryżu w dalszym ciągu jego myśl budzi zainteresowanie. i najczęściej skłania do różnorodnych zabiegów interpretacyjnych.

Marcel był zawsze przeciwnikiem, jak chociażby Bergson, budowania modelowej, ogólnej koncepcji świata przez filozofów. Równocześnie chodziło mu o to, żeby myślenie zawsze było otwarte na egzystencję, było dynamiczne i wolne- bez ” z góry przyjętych” i „niepodważalnych” założeń. Nazywał swoją filozofię ” konkretną”, czyli wziętą z doświadczenia. Punktem wyjścia w jego rozważaniach, podobnie jak u Unamuno, Sartre’a i innych , jest przeświadczenie, że egzystencja wyprzedza esencję, co stało się aksjomatem egzystencjalizmu. Najpierw jesteśmy na świecie, a potem dopiero staramy się odnaleźć w tym jakiś sens. Wprawdzie, kiedy życie się kończy, zazwyczaj możemy dokonać jego podsumowania, ale ironia i tragizm naszego losu polega na tym, że nie ma już poniekąd czasu i możliwości, by wyniki tego bilansu zastosować w praktyce.Tak oto idziemy przez życie otoczeni ciemnościami, brniemy z naszymi błędami i winami jak ślepcy po omacku, karmiąc się naszą powierzchowną i iluzoryczną wiedzą o świecie i ludziach, którzy nierzadko wzbudzają jedynie nieufność i strach.Przykładowo dla Sartre’a i Camusa ów aksjomat był żródłem rozpaczy poczucia absurdalności istnienia, natomiast dla Marcela jest to jedynie stwierdzenie rzeczywistego faktu, który powinien inspirować do zwiększenia aktywności życiowej, do zagłębiania się w istnienie i do opierania istnienia na nadziei. Chodzi o analizę fenomenu życia człowieka i twórczą postawę wobec innych egzystencji, uczestniczenie w nich, a nie tylko obserwowanie. Szczególną zaś rolę przyznał w tym procesie intuicji umożliwiającej- niejako od środka- poznawanie rzeczywistości; znów upodobnił się w tym do antyracjonalizmu Bergsona.

Dla Marcela życie człowieka opiera się na trzech płaszczyznach. Pierwszą jest sfera samej egzystencji, oświadczenia codziennego i przeżywanego bezpośrednio- jednak nie wyjaśnionego i pozbawionego refleksji; tego doświadcza wielu ludzi. Drugą jest egzystencja, w której doświadczenie codzienne i bezpośrednie jest racjonalizowane- wyodrębnia się podmiot i przedmiot poznania, a także posiadania „czegoś”; ona dominuje we współczesnych społeczeństwach, w których postawa MIEĆ całkowicie wypiera postawę BYĆ.Tymczasem to, co posiadamy- według Marcela- pochłania nas. Stajemy się niewolnikami rzeczy posiadanych. Nasze osobowe JA utożsamiane bywa z rzeczą posiadaną , ginie gdzieś człowiek z jego duchowością.Ten niszczący proces zostaje także przeniesiony w sferę uczuć.Coraz częściej UCZUCIA POSIADAMY, a coraz rzadziej UCZUCIAMI JESTEŚMY. Jakie są konsekwencje tego posiadania uczuć? Przede wszystkim stają się one czymś zewnętrznym, ze sfery gry i rytuału, wobec nas samych.Dzięki temu mogą być „pokazywalne” jak przedmioty i służą do uprzedmiotowienia innych.Jest jeszcze trzecia płaszczyzna egzystencji, która może pozwolić nam wyrwać się z sideł dwóch wcześniej wymienionych. Jest nią PARTYCYPACJA, czyli wyjście poza siebie, albowiem jesteśmy sobą o tyle, o ile siebie dostrzegamy w innych. Ten proces wyciągnięcia dłoni ku drugiemu, to pochylenie się nad cierpieniem ludzi, wreszcie bezinteresowna gotowość oddania się do dyspozycji ( ważne w jego myśli pojęcie „dyspozycyjności” ma u niego całkiem inne znaczenie, aniżeli w języku potocznym ) czyjegoś cierpienia- otóż to wszystko Marcel zamyka w jednym słowie: WIARA. I nie można do końca racjonalizować, pojąć aktu przyjęcia WIARY- jest ona tajemnicą.Tajemnica zakłada pewne wewnętrzne skupienie „do środka”, czyli wejście w rzeczywistość bycia.Najpełniejszym uczestnictwem w tajemnicy bytu jest MIŁOŚĆ. W niej to bowiem człowiek niemal całkowicie przekracza siebie ku drugiemu, zapominając niemal całkowicie o swoim egoistycznym JA. Jest to także niezbędny warunek zbawienia i nieodzowny element walki z absurdem istnienia.

Czym jest w takim razie Bóg ? Marcel odpowiada; jest w istocie przekraczaniem siebie ku drugiemu. W tym procesie odsłania on swoją tajemnicę, a my wszyscy stajemy się jej uczestnikami poprzez MIŁOŚĆ.Gdyż to ona zdecydowanie góruje nad MIEĆ, rozrywa i niweczy obszar posiadania, przysposabia człowieka do rzeczywistości wyższej.

Nadmieniłem w tytule- nieprzypadkowo- że jest to filozofia przyszłości. bowiem po okresie konsumpcjonizmu i instrumentalizacji relacji międzyludzkich, zapewne powrócimy do niektórych książek tego Francuza.Odpowiada on na tęsknotę wielu ludzi, by swoje istnienie oprzeć na ideach wynikających z Marcelowskiej sentencji „AMO, ERGO SUM’ i jest inspiracją dla tych, którzy przytłoczeni zagrożeniami ze strony cywilizacji technicznej i dehumanizacji, na nowo poszukują wiary i nadziei. Może ” AMO, ERGO SUM”, czyli „KOCHAM, WIĘC JESTEM” stanie się ulubionym hasłem następnego pokolenia.

Dodaj komentarz