Maria w tańcu, z piersią dziko naprężoną,
gwałtowna, wśród świateł wolność na pół śni.
Zachłanny ruch, obcasów stuk, migot i okruch,
i na wpół cygańskie oczy, wiatr unosi brwi.
Już bierze tamburyn i dostojny chłód menory
zostawia w posadzki drzazgach i skrach,
by odsłonić z cienkich falban gładkość nogi,
wymykającej się sukni, jak morzu szkwał.
Teraz półkolem wachlarza z dumą rozpościera
wyniosłość w skinieniu, spiralę dwojga rąk
ciska ku cieniom amantów, w meandry piruetów
chcąc w magii powabu zatrzymać dłoni splot.
Przymilnie kołysząc biodrami z ażuru jedwabiu
tkanego czarem preciozy w modny teraz wzór
przenosi wieki w gody przysięgi i zdrady,
nim w napiętej strunie kibici zastygnie w jedną z Muz.
Copyright by Marek Sienkiewicz, 2011.
pozdrawiam