Archiwa tagu: Generał Sziłowski

Michaił Bułhakow: bal u szatana

„Mistrza i Małgorzatę” pisał Michaił Bułhakow przez ostatnie dwanaście lat swojego życia. Dosłownie do ostatniej chwili. Gdy już stracił wzrok, ten utwór, który kochał bardziej niż wszystkie pozostałe, dedykował żonie. Żyła ona do 1970 roku, ale wspomnienia z tego okresu życia pisarza opublikowano dopiero w czasach głasnosti Gorbaczowa w „Tieatralnej Żizni” w 1987 roku. Jelena Siergiejewna wspominała: „Przy końcu choroby całkowicie stracił mowę, wymieniał tylko początki lub końcówki słów.(…)Proponowałam mu lekarstwo, picie, ale zdałam sobie sprawę, że nie o to mu chodzi. Wtedy domyśliłam się „Mistrz i Małgorzata-zapytałam. A on poruszył głową, że „tak” i wydusił z siebie słowa” żeby to poznali, żeby to poznali”. Marzenie pisarza spełni się dopiero trzydzieści lat po jego śmierci.

Wcześniej był znany jako autor „Białej gwardii” o rewolucyjnym chaosie i nadchodzącym kresie starego świata, napisanej w 1925 roku. Na motywach tej powieści powstał dramat „Dni Turbinów”, wystawiony na scenie MCHAT-u rok później. Właśnie wielkiemu powodzeniu MCHAT-owskiej inscenizacji, Bułhakow zawdzięczał przetrwanie koszmaru lat trzydziestych, które pochłonęły tysiące pisarzy m.in Izzaka Babla, Borysa Pilniaka czy Osipa Mandelsztama. Sam Stalin był na MCHAT-owskim przedstawieniu piętnaście razy i zauroczeniu tą sztuką generalissimusa Bułhakow zawdzięcza dalsze życie. A także korespondencji z ospowatym Gruzinem; list z początku 1930 roku zapewniał władcę ZSRR o lojalności i  wyrzeczeniu się wszelkiej myśli o „jakimkolwiek szkodnictwie”. Wtedy już posiadał kilka wariantów powieści, która wypełni resztę jego życia i zacznie wprowadzać do nich Małgorzatę( w pierwszym wariancie nie było Mistrza ani Małgorzaty).

W trakcie pisania powieści w 1929 roku dochodzi do burzliwych, pełnych namiętności, wydarzeń. Poznaje żonę generała Sziłowskiego, Jelenę Siergiejewną i mimo, iż ona żyje w szczęśliwej rodzinie, a o swoim mężu zawsze mówiła, że jest”szlachetnym człowiekiem”, szybko zrozumiała, że jej przeznaczeniem jest Bułhakow. Początkowo ukrywali romans, a Michaił przeżywał miesiące niepewności, rozterek, bólu. Ta cała sytuacja wpływa na to, że pojawia się Mistrz i  Małgorzata – alter ego Jeleny. Praca nad powieścią nabierze rozmachu dopiero wówczas, kiedy Bułhakow i jego ukochana zamieszkają razem. Jelena zaczęła wywierać coraz większy wpływ na charakter bohaterki. Co dziwniejsze – obie, to znaczy Jelena i Małgorzata doznawały zdumiewających przemian, ulegały metamorfozom, tak jakby Mistrz-Bułhakow potrafił wydobywać z nich wcześniej skrzętnie ukrywane cechy. Jednakże był to również czas umierania pisarza. Żona z wielkim oddaniem pielęgnowała go w czasie śmiertelnej choroby-nerczycy, z której przebiegu on jako lekarz zdawał sobie sprawę, tym bardziej, że jego cierpienia były powieleniem choroby ojca. Starał się być do końca Mistrzem pisząc w jednym z listów, że umieranie jest „męczące, marudne i niesmaczne”.

Wbrew temu, co dyktowała choroba i słabnące ciało, Bułhakow tworzył arcydzieło, które przekroczyło wszelkie bariery czasu i przestrzeni, a Bal Wiosennej Pełni na ulicy Sadowej w Moskwie mógłby równie dobrze odbywać się w jakimkolwiek innym zakątku świata ziemskiego padołu. Rozpoczęty polonezem pod batutą samego Johana Straussa, ściągnął wszystkich bezdusznych biurokratów, karierowiczów, donosicieli, tokujących ideologów, panoszących się łapówkarzy, rajfurów i nimfomanki, fałszerzy, morderców i przede wszystkim triumfujące jakże często w pogoni za sławą  beztalencia. Bal, na którym wszyscy coś mieli na sumieniu, albowiem nie ma wśród nas niewinnych; każdy może zostać zaproszony przez szatana i bawić się w towarzystwie Kaliguli, Messaliny czy nieszczęsnej dzieciobójczyni Friedy w latach następnych karnawałów. Znajdziemy się tam w wirze orgiastycznej zabawy, przychodząc z rzeczywistości, w której wciąż jeszcze istniejemy z poczuciem sensu i teoriami skwitowanym ironicznie przez Wolanda – „Wszystkie teorie są siebie warte”. Będziemy uczestniczyli w manichejskim korowodzie poddani żywiołom szampana, szatana, szantana…, a wszystko w oparach krwi, w której również wykąpano Małgorzatę.

Każde tego rodzaju przedstawienie powinno mieć królową. Małgorzata w pantofelkach z płatków róży i diademem we włosach czyniła honory gospodyni balu. Musiała zetknąć się z zatracającym się w tanach występkiem i zbrodnią, a nawet napić się krwi barona Meigla; tylko po konfrontacji ze światem ciemności  jej czystość, niewinność mogły w pełni objawić w miłości idealnej do Mistrza.. Pasmo udręk, tęsknot, cierpień i znajdowanie w sobie siły, żeby się w nich nie pogrążyć, może jedynie wzmocnić to uczucie, uprawdopodobnić uwznioślić miłość. Paradoksalnie w planach urzeczywistnienia miłości nieoceniona będzie pomoc Wolanda; szatan okaże się mniej diaboliczny niż większość ludzi. Właściwie to oni obraz samych siebie przenoszą w tą postać, w której czasami dobro przemawia głośniej i z większą wagą aniżeli zło. Po opuszczeniu ziemskiego padołu Mistrz i Małgorzata zażywają słodyczy miłosnego czasu. W rzeczywistości nam danej Michaił Bułhakow i Jelena Siergiejewna spoczywają na moskiewskim Cmentarzu Nowodziewiczym pod wielkim czarnym kamieniem, przeznaczonym kiedyś na grób Gogola. A poza tym wciąż jeszcze trwa bal u szatana.